piątek, 20 lipca 2012

Rozdział II

 Przepraszam, ze tak długo to trwało. Po prostu straciłam zapał i chęci do pisania. Trzeci rozdział pojawi się.. sama nie wiem. Czy w ogole sie pojawi ? Ale dziękuję za wszystkie miłe opinie. Naprawdę mi na nich zależy :)

Jak mówiłem, tak zrobiłem. Zaraz gdy słońce zaszło za horyzont, wypadłem z domu i poszedłem pieszo w stronę klubu. Właściwie dziwnie się czułem idąc tutaj bez Zayna. To zawsze z nim wybierałem się na zabawy.
Minąłem skrzyżowanie i byłem już na miejscu. Bar nie był jeszcze zatłoczony. Umówiona impreza zaczynała się dopiero za godzinę. Usiadłem przy ladzie i od razu dostrzegłem Maggi - moją ulubioną kelnerkę.
-Harry. Co cię tutaj sprowadza bez Zayna ? –  zauważyła i posłała mi szczery uśmiech.
-Jest..zajęty. –  odpowiedziałem i oparłem głowę o dłonie. - Piwo. Te co zawsze. –  zaśmiałem się melodyjnie, a Mag kiwnęła głową i ruszyła na zaplecze. W głowie ciągle siedziała mi przemiła brunetka, którą spotkałem wczoraj o tej samej porze. No, prawie tej samej. Co ona miała w sobie takiego, że ciągle o niej myślałem ?
-Haaaarryyyyy –  barmanka pokiwała mi ręką przed nosem i zerknęła na mnie uważnie. - Jesteś zakochany, czy coś ?
-Coś. –  odpowiedziałem i siegnąłem ręką po napój, który blondynka postawiła przede mną. Właściwie, skąd ona wyciagnęła taki wniosek ? Ja zakochany ? Błagam, do tego nigdy nie dojdzie.
Uśmiechnąłem się do siebie tryumfalnie i upiłem łyk. Zimna ciecz rozlała sie po moim gardle przyprawiając ciało o przyjemne dreszcze. Spojrzałem na DJ'a, który szykował się już do zabawy. Na parkiecie pojawiło się kilka przemiłych par, a także samotnych nastolatek i chłopaków. Dzisiejsza młodzież naprawdę nie ma niczego ciekawego do roboty. Włącznie ze mną. Co wieczór włóczę się po klubach zamiast pomagać rodzicom w pracach domowych. Jestem bardzo rozwydrzonym chłopakiem. Dziwię się, że właśnie to przyznałem, ale taka jest prawda. Nigdy nie powiem tego na głos, więc po co nawet o tym myśleć ?
Wszystkie myśli nagle uciekły w zapomnienie. Przed moimi oczami pojawiła się ona. Ta sama dziewczyna, która wczoraj wydawała sie być niezbyt miłą osobą. Tańczyła teraz między dwoma chłopakami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ściskali w swoich dłoniach jej bioder. W moim gardle znów pojawiła się ta dobrze znana gula, a ręce zaczęły drżeć. Mam nadzieję, że żaden z nich nie jest jej chłopakiem. Bo jeśli jest, to długo nim nie pobędzie.
Przyglądałem się Rose z zaciekawieniem. Mój wzrok skupił się tylko na niej. Dwóch towarzyszy zniknęło, a reszta tańczących rozpłynęła się w nicość. Byłem tylko ja i ona. Dzisiaj wyglądała o niebo lepiej. Ubrana w skąpe ubrania przyprawiała moje ręce o niesamowite drżenie. Tańczyła niczym zawodowa tancerka i muszę przyznać, że nigdy bym się nie spodziewał po niej tak dzikiego tańca. Mimo, że muzyka wcale nie była wolna Rose poruszała idealnie biodrami sprawiając, że na twarzach tych dwóch pojawiał się uśmiech satysfakcji i pożądania. Czyżby chcieli od niej tego samego co ja ? Czy chodziło tylko o zaliczenie jej ?
Nie mogłem dłużej się temu przyglądać. Czułem, że moje ciało dosłownie wariuje na jej widok. Była taka gorąca i ostra, a za razem cicha i delikatna.
Wstałem z krzesełka zostawiając za sobą pustą już butelkę piwa i ruszyłem w kierunku łazienek. Gdy dotarłem do drzwi, usłyszałem ciche wołanie.
- Harry ? –  odwróciłem się za siebie i mój wzrok znów powędrował na cudowne ciało Rose. Cholera, miałem już przestać. Przygryzłem dolną wargę i mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Cześć. Nie widziałem cię wcześniej. Przyszłaś przed chwilą ? –  skłamałem jej w żywe oczy. No co ? Nie mogłem przecież powiedzieć, że od co najmniej dziesięciu minut uczyłem się na pamięć każdego elementu jej ciała mając przy tym niezbyt grzeczne myśli.
- Właściwie to jestem od dłuższego czasu. Miło cię znów widzieć. –  jej wargi uniosły się tworząc przepiękny uśmiech. Czy to jednak ta sama Rose ? Wczoraj była.. oziębła. Dzisiaj cieszy się, że mnie widzi ? - Masz ochotę usiąść i pogadać ? –  złapała moją dłoń i pociągnęła w kierunku wyjścia, gdzie muzyka grała trochę cieszej. Przytaknąłem i ścisnąłem mocniej jej dłoń. Była taka krucha.
Usiedliśmy na ławce i przez chwilę milczeliśmy. Chyba żadne z nas nie wiedziało o co zapytać. Jak zwykle musiałem interweniować.
- Jesteś tutaj sama ? –  może dwóch chłopców, z którymi na parkiecie tak świetnie się dogadywała to tylko przypadkowi kolesie ?
- Nie, przyszłam z chłopakiem i przyjacielem. –  uśmiechnęła się serdecznie. Nie miała pojęcia jak moje serce mocno zabiło, a przez ciało z wielkim trudem zaczęła przepływać krew. Styles do jasnej cholery ! Co z tobą ?!
Czyli jednak nie byli przypadkowymi chłopakami. Zapewne szatyn w czerwonych rurkach i białych vansach był jej ukochanym. W końcu to do niego stała przodem i wymieniała spojrzenia pełne miłości i uczucia. Blondyn w niebieskiej koszulce to prawdopodobnie jej znajomy. Niech to szlag.
- A Ty ? Sam ?–  zapytała przerywając kolejną ciszę, która między nami zaistniała.
- Yup. Czemu wczoraj tak szybko zniknęłaś ? Nie zdążyłem nawet zapoznać cię z Zaynem.
- Stary, już wystarczy, że znam ciebie. Jesteś totalnym dupkiem. Twój kolega zapewnie nie jest lepszy, więc po co mi podwójny Harry ? –  zaśmiała się melodyjnie przybierając w połowie maskę "tej złej". Wiedziałem, że nie miała w zamiarze mnie obrazić, więc odwdzięczyłem się cichym śmiechem. Teoretycznie miała rację. Zayn był dokładnie taki jak ja.
Tym razem w jej zielonych tęczówkach pojawił się strach. Tak, wiem, że się czegoś obawia. Widzę to !
Nie miałem jednak odwagi zapytać ją o to. Liczę, że kiedyś sama wspomni co ją trapi.
Nerwowo spojrzała na zegarek i na jej twarzy pojawił sie grymas. Spojrzała na mnie bokiem i chyba nie sądziła, że się jej przyglądam, bo odruchowo odwróciła wzrok.
-Tylko nie mów, że musisz już iść. –  westchnąłem i rozłożyłem ręce kiedy usłyszałem z jej ust ciche "tak".
Wstała z ławki i patrzyła na mnie błagalnie. Żeby jej nie zdenerwować, stanąłem obok i ująłem w palce tę kruchą dłoń.
- Przyjdziesz tutaj jutro ? O tej samej godzinie.
- Rose ! –  usłyszeliśmy dosyć wysoki głos należący z pewnoącią do jej chłopaka. Dziewczyna wyrwała swoją dłoń z moich objęć i nerwowo przejechała nią po spoconym czole. Kolega w czerwonych spodniach podszedł do nas i wbił w naszą dwójkę złowrogie spojrzenie. Chyba nie podobało mu się to, że jego dziewczyna jakimś tajemniczym sposobem lgnie do mnie jak mucha na lep.  Przeszył mnie spojrzeniem i  podszedł bliżej Rose kładąc dłoń na jej biodrze. Raczej nie trzeba się domyślać co właśnie poczułem.
- Louis, chodźmy już. –  odszukała ręką jego palce i ścisnęła je znacząco. Louis... więc tak ma na imię koleżka, któremu miałem odebrać dziewczynę ? Miło cię poznać Louisie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i ... nie było ich. Popełniłem ten sam błąd. Dałem jej odejść.
~*~
Wróciłem do domu i od razu wpadłem do kuchni. Dom był pusty. Na stole leżała tylko mała karteczka oznajmiająca, że rodzice wrócą późno. Zależy kiedy w ich mniemaniu zaczyna się "późno".
Otworzyłem lodówkę i kiwałem głową niedowierzając, że nie ma tam nic na co miałbym ochotę. Ser, śledzie w puszcze, pasztet pomidorowy, sałatka zrobiona przez mamę i jakieś dwie szynki.
Westchnąłem i po chwili namysłu siegnąłem wreszcie po śledzie. Otworzyłem je i umieściłem na talerzu. Z chlebaka wyciągnąłem bułkę i przygryzłem ją w drodze do salonu. Tam rozłożyłem nogi na stole i włączyłem telewizor plazmowy wiszący na ścianie. To był zdecydowanie największy plus tego pomieszczenia.
Zatrzymałem się na jednym z kanałów. Akurat emitowano na żywo jakiś mecz. Cóż, kiedy się nie ma co oglądać, ogląda się cokolwiek.

~ROSE~

-Louis, przestań ! To jest tylko znajomy. Wczoraj go poznałam.–  krzyknęłam i wyrwałam sie z objęć chłopaka. Dlaczego on musi być o wszystko zazdrosny ? To już nawet nie moge pogadać sobie ze znajomym ? Niezwykłym znajomym... Nie ! Harry mi się nie podoba. Nie mogę o nim tak myśleć. Jest po prostu tubylcem. To normalne, że musi być idealny na swój sposób.
-Och. I tak przypadkowo złapał cię za dłonie i poprosił o kolejne spotkanie ?
-Podsłuchiwałeś ?! Jesteś wredny Lou ! –  odepchnęłam go od siebie i przyspieszyłam kroku. Nie dość, że prawił mi nauki to jeszcze od jakiegoś czasu przysłuchiwał się rozmowie mojej i Loczka. Kretyn.
-Kochanie, zaczekaj. –  podbiegł do mnie i ujął moją dłoń. Ostatnio wędruje ona zbyt często od ręki do ręki. - Przepraszam.
-Kocham tylko ciebie, rozumiesz ? –  powiedziałam szczerze, wpatrując się w jego szaro-zielone tęczówki. Nie skłamałam. Louis zdecydowanie był moją miłością. Troszczył się o mnie i chciał, abym była szczęśliwa. W prawdzie nie wybrał dobrej drogi, czego z całego serca żałowałam, ale jestem mu wdzięczna za to, że zmienił moje życie. Kto by pomyślał, że jeszcze trzy lata temu nie siedziałam w tym gównie i miałam gdzie mieszkać ? Miałam kochających rodziców, przesłodkie rodzeństwo i idealne życie. Niestety, nie było one takie wspaniałe z mojej perspektywy. Nikt nie wiedział o tym, że w głębi duszy pragnęłam szaleństwa, marzyłam o dobrej zabawie i chciałam siegnąć szczęścia. Najwidoczniej los się do mnie uśmiechnął i zesłał na moja drogę tego wspaniałego szatyna, który na początku przedstawił się jako Tommo.
Ukochany kiwnął głową i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem, który szybko odwzajemniłam. Lou przyparł mnie do ściany budynku i zaczął całować po szyi. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp, ale po chwili odepchnęłam go.
-Nie tutaj. Jeszcze ktoś nas nakryje, a miejsca publiczne to nie najlepszy pomysł na robienie tego. –  zaśmiałam się pod nosem. Tommo pokręcił przecząco głową i znów popchnął mnie na ścianę. - Przestań, jesteś na haju. Chodźmy do domu. Jeżeli jeszcze go mamy.–  westchnęłam i pociagnęłam Louisa za sobą. Czas wracać do szarej rzeczywistości.

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział I

Cholera ! Moja głowa eksploduje już od co najmniej dwóch godzin. Zaraz mnie szlag trafi i rozwalę kolejną ozdobę z szafki - pomyślałem i usiadłem na łóżku wpatrując się w żyrandol wiszący nade mną, który tak naprawdę nigdy wcześniej nie wydawał się być w nadnaturalny sposób interesujący. W porównaniu do teraz.
Nie zorientowałem się nawet kiedy zasnąłem.
Obudziłem się kilkanaście minut po północy. Zerknąłem na swój telefon i zauważyłem, że zostawiono na nim siedemnaście wiadomości i dwadzieścia dziwięć nieodebranych połączeń. Nie mam pojęcia jakim cudem mój numer tak szybko powędrował wśród tego fangirlingu. Och ! Jedna jest od Zayna.
`Dzisiaj. O pierwszej. W klubie.`
Odczytałem i wpatrywałem się w ekran przez dłuższą chwilę. Dopiero kiedy dotarło do mnie, że mam dosłownie parę minut zerwałem się z łóżka najciszej jak umiałem żeby nie obudzić rodziców. Założyłem beżowe spodnie, czerwone trampki i białą bluzkę z czarnymi nadrukami. Uśmiechnąłem się do lusterka, co wyglądało dość śmiesznie i poprawiłem roztrzepane loki. Wsadziłem komórkę do kieszeni i otworzyłem drzwi od tarasu upewniając się, że wszystko pozostawiłem w ładzie. Chyba jeszcze nie wspomniałem, że czasami napędzam rodzicom niezłego stracha wymykając się po północy z domu. Pech, taki mój tryb życia.
~*~
- Następnym razem mnie uprzedzaj, debilu. Myślisz, że fajnie jest się  budzić tak w nocy i czytać wiadomość, że bawisz się na imprezce beze mnie ? – spojrzałem na Zayna z wyrzutem kiedy byłem już na miejscu. Faktycznie, klub o dość specyficznej nazwie "Makarena" z sekundy na sekundę wypełniał się tłumem. Pomijam to, że właściwie większość to gorące szesnastolatki ze swoimi o kilka lat starszymi chłopakami. Przynajmniej świetnie się bawią. W porównaniu do mnie.
Postanowiłem się przewietrzyć. Tak naprawdę to powiedziałem Malikowi. Miałem cholerną ochotę na papierosa, a Zayn nie mógł się o tym dowiedzieć. Jeśli szepnąłby słówko trenerowi urwałbym mu łeb. Osobiście. Przyrzekam.
Stanąłem na tyłach klubu i wyciągnąłem z kieszeni spodni jedną fajkę.
- Kurwa . Zgubiłem zapalniczkę. Niech to szlag ! – nerwowo uderzyłem pięścią w stojący obok mnie kosz na śmieci, a za chwilę ujrzałem niewielki strumień krwi.
- Zdarza się. – odwróciłem się w stronę źródła głosu i spostrzegłem postać, która wolnym krokiem szła w moim kierunku. Zdecydowanie była to dziewczyna. Przypuszczalnie w moim wieku. Dopiero jak podeszła bliżej mogłem określić jak wyglądała. Miała brązowe włosy za ramiona, błyszczące oczy i dołeczki w policzkach. Jej ubiór już nie był taki idealny. Miała na sobie potargane legginsy, zniszczone, czarne trampki i za długą koszulkę. Zaciągnęła się dymem swojej fajki i wypuściła go prosto w moją twarz. Przerażająca dziewczyna.
- Dość często.– westchnąłem i zerknąłem na jej zmieszany wzrok, który z coraz większą ciekawością błądził po mojej twarzy.
- Jesteś tutejszy. –zauważyła i odsunęła się ode mnie na wystarczającą odległość. - Wszyscy tacy sami. Idealne perfumy, ubrania...
-Coś w tym złego, skarbie ? – przerwałem jej i chyba lekko zszokowałem, bo odwróciła się ponownie w moim kierunku i spiorunowała mnie wzrokiem. A chwilę potem poczułem ostre kłucie w policzku. Tak, uderzyła mnie.
- Nie waż się tak do mnie mówić, gnoju.
- Ostra...– szepnąłem i potarłem się po gorącym,pewnie czerwonym już miejscu. - Więc jak mam się do ciebie zwracać pani ?– dodałem. Odchrząknąłem lekko gulę w gardle kiedy owa brunetka mi nie odpowiadała. Było coś  w niej, co mnie interesowało.
- Rose.
- Miło cię poznać. Chociaż żałuję, że w takiej sytuacji.
- Nie ma czegoś takiego jak żal. To co ma się stać jest już  góry określone, więc nie pierdol mi głupot, że czegoś żałujesz, bo i tak tego nie zmienisz. – ponownie zaciągnęła się z dymem i wypuściła go tym razem w powietrze.
- Jestem Harry. – powiedziałem na tyle głośno by mnie usłyszała.
- Za słodki. – dodała uśmiechając się od ucha do ucha. Odwzajemniłem uśmiech i przez chwilę wpatrywałem się w jej zniszczone obuwie. Miałem ochotę zapytać, dlaczego stwierdziła, że jestem "za słodki", ale wątpię żeby drążenie tego tematu doprowadziło do czegoś  sensownego. Wodziłem wzrokiem po jej zgrabnym ciele przez kilka minut. O nie, z pewnością nie była tak zgrabna. Była wręcz za chuda. Mimo, że jej dołeczki tak cudownie się uwydatniały, to były tylko przykrywką na nadzwyczajnie wystające kości policzkowe. Błyszczące, chyba zielone oczy zakrywały fioletowe worki, a za luźna bluzka od czasu do czasu odkrywała wychudzone ciało. Zresztą nieważne, obym ją tylko zaliczył. Jestem pewien, że mnie się nie oprze. -Ktoś cię chyba woła. – wyrwała mnie z zamyślenia i wskazała  jeszcze nie do końca wypalonym papierosem w koniec uliczki. Odwróciłem się energicznie i dostrzegłem Zayna, który najwyraźniej szukał mnie przez kilka minut. Z niesamowitą szybkością schowałem paczkę papierosów z powrotem do kieszeni i po chwili krzyknąłem głośne "Tu jestem". Malik wyłapał mój głos i nasze spojrzenia się odnalazły.
-Co ty do jasnej cholery tu robisz ? – złapał mnie za ramię i lekko szarpnął.
-Mówiłem przecież, że idę się przewietrzyć. Gdybyś lepiej słuchał, to byś wiedział. Poznaj Rose ...– odwróciłem się i nie dostrzegłem jej. W miejscu, w którym stała jeszcze minutę temu leżał tylko niedopałek. Spojrzałem na Zayna zaskoczony a on pokręcił tylko głowa i złapał mnie za nadgarstek.
-Naprawdę masz coś z głową. Polecam specjalistę, który się tym zajmie. – oznajmił i pociągnął mnie do końca uliczki. Wyszliśmy na główną drogę . Spojrzałem na złoty zegarek widniejący na mojej lewej dłoni. Było już późno. Zdecydowanie za późno. Ojciec wstaje do pracy za 20 minut. Jeśli w tym czasie nie wrócę do domu znów będę mieć kłopoty. Ostatnim razem zamknęli mnie w pokoju na trzy spusty i wyłączyli internet. Nie chcę, aby sytuacja się powtórzyła.
Dotarłem do domu w odpowiednim momencie. Tak jak mówiłem tata już nie spał, ale akurat szykował się w łazience, więc miałem okazję wsmyrnąć się bez szelestu do pokoju. Za dwie godziny i tak muszę wybrać się do szkoły. Jestem zmęczony. Mam tylko te cholerne sto dwadzieścia minut żeby wypocząć. Nie traćmy więc czasu.– pomyślałem i ułożyłem się na swoim wygodnym łóżku ściągając wcześniej trampki z obolałych nóg.
~*~
- Wstawaj Słonko. Zaraz dojdzie ósma. Za pół godziny musisz wychodzić. – usłyszałem przyjemny, matczyny głos, co jednak nie sprawiło, że byłem chętny do podniesienia się z łóżka. Dwie godziny. Tylko dwie godziny snu, a ona każe mi iść do szkoły. Czyżby zapowiadał się kolejny dzień udawanej choroby ?
- Mamo, źle się czuję.
- Świetnie, w takim razie świeże powietrze dobrze ci zrobi. No już. – ponagliła mnie i wyszła  z pokoju. Podniosłem się ze swojego wygodnego łóżka i przez chwilę stałem zaspany przed lustrem. No Kochanie, to dzisiaj fangirling odpuści sobie lament.
Nie odpuścił.
Wystarczy, że otworzyłem szkolne drzwi, a obok mnie pojawiła się grupka dziewczyn. Uwielbiają mnie. Zresztą co się dziwić.
Dominica ubrana w granatowe dżinsy i białą koszulkę złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła do siebie. Z drugiej strony moją dłoń ujęła Ashley. Z tyłu naszła mnie boska Weronica a przyjemnym zapachem obdarzyła Nessi. Och dziewczyny. Nawet nie wiecie jak mnie uszczęśliwiacie.
- Panie Styles, mógłby pan odkleić od siebie cztery z piętnastu cheerliederek i wziąć się wreszcie do nauki ?– powiedział mężczyzna o niskim głosie i spojrzał na mnie spod czarnych, masywnych okularów. Dyrektor.
- Przykro mi. Jestem za słodki by się uczyć. – dziewczyny odpowiedziały mi cichym chichotem ściskając mnie mocniej a pan Deryck pokręcił głową i odszedł.
Po jakimś czasie nachalne blondynki - tak, wszystkie nimi były - zostawiły mnie samego tłumacząc, że muszą iść na lekcję.
Było już kilka minut po dzwonku. Wszedłem do klasy jako ostatni, na szczęście jeszcze przed nauczycielem. Usiadłem w ostatniej ławce w samym rogu pomieszczenia. Po przeciwnej stronie siedział Zayn. Posłałem mu znaczące spojrzenie i w tym samym czasie wyciągnęliśmy z kieszeni swoje telefony. Napisałem pierwszy.
`nieprzespana noc ?` - wysłałem i spojrzałem na Malika. Odczytał szybko wiadomość i wziął się za odpisywanie.
`Totalnie. W ogóle nie kontaktuję. Zapewne Ty też.` - doszło do mnie po chwili. Zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową w kierunku przyjaciela.
`co będziesz dzisiaj robił ?`
`Nie wiem. Przyjeżdża do mnie Liam, mój bliski kuzyn. Zero dyskotek, żadnych imprezek czy wypadów. Rozumiesz, Styles ? Bo ja chyba nie wytrzymam.` - odebrałem i pośpiesznie zerknąłem na wyraz twarzy Zayna. Faktycznie, był tym lekko podłamany.
`stary żartujesz ? chciałem iść dzisiaj z tobą na party hard :D`
`Wybacz. Nic na to nie poradzę. Idź sam. Albo z którąś ze swoich poddanych` - usłyszałem jego cichy śmiech. Jednak na tyle głośny, że panna od plastyki go usłyszała.
-Co cię tak bardzo rozbawiło panie Malik ?
Zanim Zayn zdążył cokolwiek powiedzieć po sali rozszedł się dźwięk dzwonka. Wszyscy natychmiastowo zerwali się ze swoich siedzeń i ruszyli ku wyjściu. Mój przyjaciel to rzeczywiście ma szczęście.
Reszta dnia minęła całkiem swobodnie. No, pomijając ostatnią lekcję, gdzie znowu dopadł mnie sznurek dziewczyn. Cóż poradzić gdy ma się tak śliczną buźkę ?
Wróciłem do domu całkowicie zrelaksowany. Z pewnością moja swoboda ducha nie potrwa długo skoro mam zamiar iść się gdzieś zabawić. Może znowu będzie tam ta urocza brunetka ? Nie rozumiem tego, co się ze mną dzieje. Dlaczego Rose ciągle siedzi w mojej głowie ? Przecież dała mi jasno do zrozumienia, że nie jestem w jej typie. Coś mnie do niej przyciągało. To jak słuchanie muzyki ulubionego zespołu. Jeden kawałek ciągle rozbrzmiewa w twojej głowie i wędruje przez całe życie.Czy tak właśnie nie jest teraz ze mną ? Oraz z obrazem Rose w moim umyśle. Jeszcze kilka dni temu powiedziałbym, że oszalałem, ale nie... ze mną wszystko w porządku. To z nią jest coś nie tak. I zamierzam się jak najszybciej dowiedzieć co to takiego.
_____
Przepraszam, ze przekleństwa i jakieś małe błędy. :)
Jeśli chcecie być informowani, podajcie swojego TT.
Pozdrawiam.

niedziela, 3 czerwca 2012

Prolog

- Cześć Harry !
- Cześć Lindsay !
- Cześć Słodki !
- Hey Carmen !
- Oh, kogo ja widzę ? Witaj Przystojniaczku.
- Ciebie też miło widzieć Tess. – odparłem i puściłem dziewczynie oczko, która chwilę potem opadła na szkolne szafki i nie mogła złapać powietrza z zachwytu. Nareszcie dotarłem na koniec korytarza, w którym znajdowały się dosyć spore drzwi. Przynajmniej teraz szereg piszczących na mój widok dziewczyn nie zawracał mi głowy. Przekręciłem klamkę i przede mną ukazała się sala gimnastyczna - jedyne miejsce, w którym czuję swobodę i spokój. Czasem zastanawiam się jakby to było gdyby moi rodzice nie spali na pieniądzach. Tak, rodzina Stylesów to zdecydowanie najbogatsza rodzina w tej tutaj londyńskiej dzielnicy. Nic zresztą dziwnego. Ojciec ma wielką głowę do interesów, a matka jest jego prawą ręką. Ja natomiast jestem ich jedynym dzieckiem i oczkiem w głowie.
Dziewczyny. Zdecydowanie mnie nie interesują. Nie, nie, nie ! Jestem hetero. Chodzi o to, że nie dla mnie długi związek. Czy nie lepiej jest się wyszaleć i robić skoki w bok ? O tak. Jestem w te gierki mistrzem. Nie obchodzą mnie uczucia i lamenty dziewczyn kiedy dowiadują sie o zdradzie. Wiążesz się ze mną ? Nie licz na wierność. Och, Styles jesteś taki egoistyczny.
Ściągnąłem koszulkę i wyciagnąłem z torby strój sportowy. Rzuciłem go na ławkę i po chwili poczułem jak ktoś przypiera mnie do ściany. Spojrzałem przed siebie i dostrzegłem całkiem ładną dziewczynę. Pewnie z równoległej klasy. Miała długie blond włosy, zielono-szare oczy i szczupłe nogi. Obleciałem ją wzrokiem licząc na szybki rozwój akcji.
- Mogę znać najpierw twoje imię ? – wspominałem już o tym, że codziennie zaczepiało mnie kilka dziewczyn, które pierwszy raz w życiu na oczy widziałem ? Musze być naprawdę seksowny. Oczywiście, że jestem.
- Po co ci moje imię ? Możesz mnie nazywać jak tylko ci się kocie podoba. – acha, ona też to lubi. Wsadziłem prawą dłoń pod jej granatową, obcisłą koszulkę, która odsłaniała atuty dziewczyny i przejechałem nią po jej plecach. Zamruczała lekko i musnęła swoimi ponętnymi ustami moją szyję.
- Styles, zaczynamy. Skończ się zabawiać. – powiedział tajemniczy głos, który jak się okazało należał do mojego boskiego kumpla Zayna. Kate, bo tak ją nazwałem oderwała sie ode mnie automatycznie i posłała brunetowi piorunujące spojrzenie. Ten tylko odpowiedział jej drwiącym uśmieszkiem i palcem pokazał drzwi. Dziewczyna zerknęła w moim kierunku licząc na jakiś sprzeciw. Trudno. Wzruszyłem tylko ramionami, a ona ruszyła w stronę drzwi trzaskajac nimi mocno.
-Lubię takie.
-Lubisz wszystkie. – odparł Zayn i zaśmiał się melodyjnie rzucając mi piłkę do koszykówki.
-Zdecydowanie. W moim życiu NIGDY nie pojawi się odpowiednia dziewczyna. I dobrze.
_
Prolog krótki, aby zapowiedzieć mniej/więcej akcję. Przede wszystkim liczę na komentarze, bo nie mam pojęcia czy opłaca się prowadzić bloga :). Główna postać to jak widać Harry Styles. Przepraszam za jakiekolwiek literówki . Dziekuję za przeczytanie .